Od ponad pół roku ogromnym problemem, z którym boryka się gospodarka światowa jest presja wysokiej inflacji. Czynników składających się na rosnące ceny jest wiele. Ledwo udało się wyjść z pandemicznych lockdownów, a już pojawiły się nowe ryzyka – konflikt na Ukrainie. Stare rynkowe porzekadła powiada, że pieniądz lubi spokój. Jesteśmy naocznymi świadkami tego jak powiedzenie to realizuje się w praktyce. Światowe rynki są mocno rozedrgane, a odczyty inflacji dobijają do poziomów niewidzianych od dziesięcioleci. Odpowiedzią banków centralnych na rosnącą inflację jest zazwyczaj zwiększenie kosztu pieniądza. W minionych dniach dwa duże ośrodki zdecydowały się na taki krok.
FED mocno jastrzębi
W obliczu wysokich odczytów inflacji w USA, podwyżka stóp procentowych zapowiedziana przez FED nie jest wielkim zaskoczeniem. Koszt pieniądza wzrasta w Stanach Zjednoczonych o 75 pb. Wprawdzie jeszcze dwa tygodnie temu większość analityków skłonna była obstawiać mniejszą podwyżkę, jednak ostatni odczyt zmian cen nie pozostawiał złudzeń. Wśród inwestorów coraz częściej mówi się, że sytuacja wymknęła się spod kontroli kierownictwa Rezerwy Federalnej. Reakcją Wall Street na zapowiedzi o zdecydowanej walce z inflacją było przerwanie serii pięciu spadkowych sesji. S&P500 zyskał w środę 1,46%, NASDAQ rósł o 2,5%, a Dow Jones o 1%. Decyzja FED-u umocniła także dolara względem większości walut.
SBN zmienia kurs
Również Bank Narodowy Szwajcarii zdecydował się na podniesienie stóp procentowych. Wprawdzie inflacja CPI jest w Szwajcarii stosunkowo niska na tle inny państw, to jednak już teraz bankowcy starają się przeciwdziałać narastającej presji cenowej. W wyniku niespodziewanego ruchu kurs franka szwajcarskiego mocno zwyżkuje.
Obie decyzje nie są dobrą informacją dla polskich konsumentów. Wzrost wartości dolara do złotówki to dodatkowy czynnik podnoszący ceny towarów importowanych oraz paliw. Zaś umocnienie frank z całą pewnością odczują osoby spłacające kredyty denominowane w tej walucie.